wyobrażenia vs rzeczywistość
Mija ponad 2 lata od rozpoczęcia prac budowlanych na naszej działce. Obecnie czekamy na zakończenie prac przez ostatniego wykonawcę od ocieplenia. Pomyślałam sobie, że to dobry czas na wrzucenie krótkiego podsumowania. Zdjęcie z tęczą idealnie obrazuje stan naszego ducha kiedy kupiliśmy działkę i chodziliśmy po niej próbując wyobrazić sobie jaki będzie nasz dom, jaki będzie widok z kuchni, salonu, co będzie widać z poddasza. Sądziłam, że budowa domu to jak zakupy w markecie albo w necie - zamawiasz, płacisz i masz tak jak sobie zamówiłaś . . .No cóż, wcale tak nie jest . . . Gdybym miała zobrazować obecny stan mojego ducha to byłoby ono bliższe obrazkowi poniżej :D W życiu nie zdawałam sobie sprawy ile nerwów i szarpaniny będzie mnie czekało podczas budowy. A wszystko po to, żeby wykonawca zrobił przyzwoicie to, za co bierze nieprzyzwoitą kasę! Każdy kto wybudował dom nadzorując wykonawców może sobie przyznać Złoty Krzyż Zasługi za Odwagę, Waleczność i Dzielność!
Jednak niezależnie od stresu ostatnich dwóch lat nie zdecydowałabym się na kupienie domu gotowego. Przez miedzę mam okazję obserwować jaką jakość serwuje deweloperka i już współczuję tym, którzy dzisiaj za grubą kasę kupią te wszystkie fuszerki, wierząc, że czeka ich wyłącznie wypoczynek na pięknym tarasie. Pomimo wszelkich wzlotów i upadków podjęłabym się budowy własnego domu jeszcze raz. Może staranniej wybrałabym kierownika budowy i z pewnością zatrudniła kogoś od nadzoru inwestorskiego, może byłby to inny projekt. ale własna działka, własne drzewa, własny kawałek ziemi i płot, choćby z niewielkim domem jest 1000 razy lepszy od klatki w bloku.
Gdybym miała napisać czego nauczyła mnie budowa, to powiem, że skutecznie wywierać presję na ludzi i mniej się z nimi liczyć. Hahaha - brzmi okropnie, ale taka jest prawda. Budowa pokazuje doskonale w jakiej nieuporządkowanej i chaotycznej rzeczywistości żyjemy. Trzeba się w niej rozpychać łokciami, tupać nogą - bo nie ma zmiłuj, wszędzie tam gdzie człowiek machnie ręką i odpuści wykonawcy, na 90% będzie musiał poprawiać sam albo się boksować z "fachowcem".
Z pozytywów - przekonaliśmy się z moim mężem, jak wiele rzeczy umiemy sami załatwić i zrobić. Ile wchłonąć wiedzy, ile wykonać telefonów, ile wymagać, ale tez ile cieszyć się takimi rzeczami jak wstawione okna, świecąca żarówka i działający piec - nie mówiąc o naszym wspaniałym kominku.
Teraz przed nami szał wykończeniowy. W życiu nie siedziałam na tylu narożnikach na raz - wybieranie mebli jest super :D Czas zakasać rękawy i wziąć się za prace we własnym zakresie, których lista jest baaaaardzo długa, ale po skończeniu radość będzie jeszcze większa :))))
A oto upragniony cel budowniczego domu :D
---->